Znowu tak się składa, że oboje uwielbiamy śledzie w każdej postaci... Najczęściej jemy je na śniadanie w sobotę albo niedzielę... mamy czas na ich dokończenie i nie spieszne jedzenie... Jedno opakowanie matiasów moczę przez godzinę w zimnej wodzie... Potem osuszam je ręcznikiem jednorazowym... Całe układam w pudełku. Posypuję pieprzem, skrapiam olejem E.V i dosyć mocno polewam Sherry i 2 kieliszkami nalewki wiśniowej... Wkładam na całą noc do lodówki... Na następny dzień kroję w drobną kostkę cebulę, pomidory w plastry i oliwki w połówki... Każdy z nas je z takimi dodatkami jakie lubi.
Uwielbiam śledzie na sposób holenderki... Bułkę kroję na pół... Na jednej części części układam połówkę śledzia, dodaję pokrojoną cebulkę, ogórka kiszonego i plastry pomidora... Przykrywam drugą połówką... Mówiąc szczerze, jest to słuszna porcja... Taką jednak uwielbiam... Śledzie może nie wyglądają zbyt apetycznie ale są przepyszne... Rozpływają się w ustach...